psie wychowanie, załogowa filozofia

O adopcji… i jej ciemniejszej stronie, o której mówi się nieco mniej

27 lipca 2017

 4

„Adoptując jednego psa nie zmienisz całego świata. Ale zmienisz świat tego jednego psa”

Istnieje kilka scenariuszy i źródeł pochodzenia tej jednej myśli. Niezależnie od tego, jaką drogę musiała przebyć, w pewnym momencie pojawia się ONA – idea o nowym domowniku. Takim domowniku na czterech łapach. A jaki konkretnie powinien być ten domownik? Może taki, co ma zabawny, płaski pyszczek, towarzyski charakter, wesoło chrumka, rozdaje uśmiechy na prawo i lewo, ma energiczne, zwarte ciałko, będzie wspaniałym przyjacielem na dobre i na złe, idealnym kompanem do zabrania na wycieczkę, do miasta, na spotkania ze znajomymi?
Z powodów różnorodnych i odmiennych decydujemy się na adopcję.
Jednym (i przy okazji jedynym słusznym) z tych powodów jest chęć pomocy potrzebującym zwierzakom, połączona z chęcią posiadania psa. Owe czynniki, plus świadomość i odpowiedzialność, prawdopodobnie równają się udanej adopcji.
Innym powodem – niestety popularnym, ale dla nas niedopuszczalnym – jest podjęcie decyzji z powodu chęci zaoszczędzenia na kupnie psa. Wizja takiego warunkowania adopcji sięga prawdopodobnie tylko do dnia uregulowania darowizny adopcyjnej lub pierwszej samodzielnej wizyty w gabinecie weterynaryjnym.
Jest to powód nieodpowiedni, ale równocześnie całkowicie bezzasadny i w prosty sposób pokazujący nieświadomość tematu. Otóż biorąc pod opiekę psa uratowanego z pseudohodowli (którego w zasadzie równie dobrze można by nabyć drogą standardowego kupna, chcąc posiadać psa z „pseudorodowodem” – prawie rasowego, ale jednak nie za drogiego), bądź z innego powodu znajdującego się w organizacji – adoptujemy również wszystkie jego przypadłości i choroby. Wraz z kochanym płaskim pyszczkiem, do domu na smyczy możemy przyprowadzić również alergie, wady ortopedyczne oraz rozmaite choroby i schorzenia, których leczenie na dłuższą metę okazuje się być całkowitą przeciwnością „zaoszczędzenia na psie”.

6

Będąc przy tym wątku nie sposób nie nadmienić, że decydując się na kupno psa z hodowli o renomie lepszej (zazwyczaj hodowle zrzeszone w ZKwP), czy też bez jakiejkolwiek renomy (być może z pseudohodowli, z których zwykle trafiają psy do organizacji), również nie dostaniemy gwarancji, że w przyszłości nie zostaną zdiagnozowane u psa choroby. Dlatego też decydując się na kupno psa, warto zrobić dokładny, odpowiedzialny „research” – rozmawiać szczegółowo z hodowcą, obejrzeć psy i warunki w jakich mieszkają, zapoznać się z dokumentacją medyczną i wynikami badań rodziców aby być pewnym, że pies nie będzie obciążony genetycznie chorobami.
I mieć świadomość, że pies kupiony z niesprawdzonego źródła rasowy nie będzie (co najwyżej będzie w typie rasy).

 0

Jednak kontynuując temat adopcji i podejmowania ostatecznej decyzji o niej. Często bywa tak, że przyszły, adoptowany mieszkaniec jest zupełną niewiadomą, z czego zdajemy sobie sprawę. Jednak jesteśmy w stanie zaryzykować, bo wierzymy, że damy sobie radę ze wszystkim.
W końcu nadchodzi wielki dzień i rodzina powiększa się o owe cztery łapy i płaską mordkę.

Ta „płaska mordka” często należy do psa, który zupełnie nie zna takiego świata, który bierzemy za pewnik. Niejednokrotnie ta „płaska mordka” w zasadzie nie wie co to znaczy być psem. Nie wie, co to znaczy żyć pod jednym dachem z ludźmi; nie zna ich reguł, wymagań i wyobrażeń. Co więcej! Może się okazać, że nie wie co to są schody, jak się je z miski, do czego służą spacery, że stół różni się od kanapy właśnie tym, że na nim nie siedzimy, że zabawki służą do zabawy, że godzina 2 w nocy to czas odpoczynku, a nie idealny moment na „godzinę świni”, a dźwięk spuszczania wody w toalecie nie oznacza katastrofy naturalnej. A na pewno nie wie, czym może być miłość człowieka.
Na początku bywa różnie. Bywają chwile lepsze, bywają chwile gorsze, są chwile radości, są chwile utraty wiary.
Jednak zdarza się, że rzeczywistość adopcji w pewnym momencie zaczyna rozmijać się z naszymi wyobrażeniami o pomocy potrzebującym czterem łapom, kiedy nasza dobra wola zostaje wystawiona na ciężką próbę, a w głowie pojawia się pytanie „po jaką cholerę mi to było?!”

20446335_333032573785283_113009772_o1

Może się po drodze okazać, że pies wyje całe dnie nie dając spokoju sąsiadom. Może się też okazać, że jest w stanie z niewyobrażalną finezją poniszczyć nasze domowe sprzęty. Może również codziennie załatwiać się w domu – czy to na podłodze, na legowisku, ale również dywanie czy nowej kanapie. Może się też okazać, że swoje odchody uznaje za przysmak… I tak dzień w dzień…
Nasza płaska mordka boi się wychodzić na spacer, boi się obcych ludzi, a przed spotkanymi psami chowa się za naszymi nogami, zamiast się bawić. A co, jeżeli całe życie tak będzie? Jeżeli nigdy nie będzie uśmiechniętym przytulakiem zawsze skorym do zabawy? Którym nie zaszpanujemy w modnej hipsterskiej knajpie, bo każde wyjście w nieznane miejsce kończy się atakiem paniki? Z którym każdy wyjazd jest męczarnią z powodu choroby lokomocyjnej?

a

Psa, którego adoptujemy w pewnym już wieku i po ciężkich przejściach, bez odpowiedniej socjalizacji, często nie jesteśmy w stanie wychować całkowicie tak, jak w naszej wizji idealnej. Bywają psy, w których pewne lęki i bariery są tak głęboko zakorzenione, że niejednokrotnie mogą wywoływać agresję względem innych psów, albo nawet ludzi. Psy pełne strachu i niepewności bywają nieprzewidywalne; mogą chcieć bronić zasobów, czy nie potrafić radzić sobie z emocjami.
Lęk separacyjny i brak postępów w nauce czystości, to jedne z częstszych problemów z jakimi muszą zmierzyć się nowi opiekunowie. Z każdym dniem może coraz bardziej rosnąć lista poniszczonych rzeczy i sprzętów, a równolegle do niej narastać będą frustracja i poczucie bezradności u opiekunów. Bywa tak, że psy gromadząc w sobie nadmiar energii i emocji, nie wiedzą jak sobie z nimi poradzić. I radzą sobie – na swój, psi (dla nas często niezrozumiały) sposób, nieraz nawet doprowadzając do samookaleczania się.
Często mimo stosowania się do ogólnych zaleceń i rad nic nie skutkuje. Wówczas koniecznością jest szukanie pomocy u behawiorystów i niejednokrotnie praca z psem i przestrzeganie wyznaczonych reguł już do końca życia.

3

Często z czasem zdarza się również inny scenariusz – scenariusz tak samo prawdopodobny dla każdego zwierzaka, ze szczególnie dużym ryzykiem dla psiaka z pseudohodowli, po przejściach. Pies początkowo pozornie zdrowy i bez żadnych objawów chorobowych, z czasem zaczyna wymagać skomplikowanego diagnozowania, a następnie leczenia – często przez długie lata i często kosztownego. Wiadomo – większość z adoptujących zwierzęta nie chce chorego, cierpiącego towarzysza, ale jak życie napisze inny scenariusz, to trzeba się z nim zmierzyć. Trzeba być gotowym na wizyty u różnych specjalistów, co jest również związane z wydatkami, poświęconym czasem, który spędzilibyśmy w bardziej atrakcyjny sposób i bez dodatkowych zmartwień na głowie…

Niestety, adopcja to nie tylko zabawy, chrumkanie i miłość do granic możliwości. Adopcja to po pierwsze i przede wszystkim odpowiedzialność i świadomość tego, że w zasadzie powinniśmy być gotowi na wszystko. I powinniśmy być gotowi, by z tym „wszystkim” się zmierzyć, jeśli nadejdzie taki moment we wspólnym życiu naszym i naszych czterech łap.
Bo adopcja jest na dobre i na złe, bo adopcja to nie moda czy poryw serca, ale akt odwagi i miłości do zwierząt.

IMG_20170205_204403 (1)

 c

h

IMG_8836

8

5

b

e

g

2

1

1

00

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply