Swoją przygodę ze szkoleniem psów rozpoczęłam, gdy trafiła do mnie Molly. Mój pierwszy pies. Chciałam być dla niej jak najlepszym opiekunem. A dobry opiekun zapewnia psu nie tylko miłość i jedzenie. Musi również zadbać o zaspokojenie jego psich potrzeb. Zwłaszcza potrzeby pracy. Psy uwielbiają pracować, czyli mieć cel, zadanie do wykonania. Właśnie dlatego zapisałam nas do szkoły. Tak NAS. Uczennicą bowiem miała być nie tylko Molly. Ułożenie psa wymaga pracy poświęcenia i zaangażowania od jego opiekuna. Poprzeczkę postawiłyśmy sobie wysoko. Chciałyśmy nauczyć się 1567432 różnorodnych komend i sztuczek, z klikerem w dłoni i garścią smaczków nazywanych wówczas przeze mnie “argumentami”. Byłyśmy gotowe podbić świat!
Nie zapomniałyśmy też o socjalizacji. Molly jak przystało na psa zaangażowanego właściciela już po pierwszych tygodniach u mnie, miała na swoim koncie przejazd tramwajem, autobusem, pociągiem, wypad do Centrum Handlowego oraz weekendowy wyjazd nad morze, do pełni szczęścia brakowało nam właściwie lotu statkiem kosmicznym i rejsu łodzią podwodną. Wspólna praca, ćwiczenia, zabawa i wypady w ciekawe miejsca pozwoliły nam zbudować wyjątkową relację opartą na zaufaniu.
Zależało mi jednak nie tylko na tym by Molly zbudowała udaną relację ze mną i z innymi ludźmi. Nic bowiem nie zastąpi psu kontaktu z drugim psem. Żeby te kontakty były prawidłowe i satysfakcjonujące dla Molly przynajmniej raz w tygodniu odwiedzałyśmy wybiegi dla psów gdzie mogła “pobawić się” z innymi, już zsocjalizowanymi pieskami, od których mogła się wiele nauczyć.
Z dumą muszę się pochwalić, że osiągnęłyśmy zamierzone cele. Oczywiście nigdy nie jest tak dobrze żeby nie mogło być lepiej. Wiele się nauczyłyśmy i z perspektywy czasu dostrzegam błędy jakie popełniałyśmy na początku. Gdyby zaczynała pracę z Molly dopiero dziś z wiedzą jaką obecnie posiadam, wiele rzeczy zrobiłybyśmy inaczej. Ale błędów nie popełnia tylko ten kto nic nie robi. Choć nie jesteśmy z Molly idealne wiele razem osiągnęłyśmy, a praca nad tym pozwoliła nam się do siebie zbliżyć, lepiej się poznać i zrozumieć. Zachęcamy wszystkich psich opiekunów by również podjęli wyzwanie i już od pierwszych wspólnych dni rozpoczęli pracę ze swoim psiakiem. To z pewnością zaprocentuje i zagwarantuje udane wspólne życie.
Każdy z nas marzy o tym by jego pies był jak najlepiej ułożony, ale nie od razu Rzym zbudowano. Od czegoś trzeba zacząć. Najlepiej od podstaw. Czego więc możemy się spodziewać zapisując naszego psiaka i siebie do podstawówki? Możemy być pewni, że w naszym planie lekcji pojawią się następujące przedmioty:
1) REAKCJA NA IMIĘ
To absolutna podstawa. Lekcja numer jeden dla każdego psiaka. Nie zawsze jednak jest prawidłowo przeprowadzona. Choć trudno w to uwierzyć na szkoleniach można spotkać psy, które pomimo znajomości wielu komend, nie znają swojego imienia.
Może to wynikać, z tego, że opiekun nigdy nie przyłożył się do nauki imienia swojego psa lub też na pewnym etapie zostało ono przez niego “spalone”, czyli:
- było zbyt często używane,
- gdy pies na nie reagował, opiekun nie zwracał na niego uwagi, w ten sposób pies zapamiętał, że reakcja na własne imię jest absolutnie nieopłacalna,
- od początku wołany był po imieniu w środowisku, które przekraczało umiejętności skupienia uwagi psa na przewodniku, pies został podczas nauki wrzucony na głęboką wodę (np. wołany był podczas zabawy z innymi psami na wybiegu) w ten sposób nauczył się je ignorować.
Jak uczyć prawidłowo?
- Początkowo wołamy psa po imieniu i czekamy na reakcję. Gdy zareaguje nagradzamy.
- Dostosowujemy środowisko nauki do możliwości poznawczych psa.
- Zaczynamy w domu, a następnie przenosimy naukę na osiedlowy trawnik (NA SMYCZY!) Następnie w zależności od umiejętności psa przenosimy naukę na wyższy poziom tj. park czy wybieg dla psów
2) PRZYWOŁANIE
Jest ściśle związane z reakcją na imię fundamentem nauki psa. Od pierwszego odróżnia go to, że istnieją psy, które chociaż zareagują na imię, to nie będzie dla nich równoznaczne z obowiązkiem przyjścia do opiekuna.
Warto od początku wprowadzić osobną komendę na przywołanie np. „CHODŹ”, „DO MNIE”, tak aby imię było w tym przypadku jedynie przed komendą, ponieważ w późniejszym etapie nauki nie zawsze będziemy chcieli aby reakcja psa na imię była dla niego zobowiązaniem do przyjścia do nas.
Samego przywołania uczymy podobnie jak reakcji na imię, po etapie “nauki w domu” na spacerach możemy używać początkowo długiej linki treningowej.
Kluczowe jest to, żeby zawsze starać się być PERSONALNIE, atrakcyjniejszym dla psa niż środowisko.
Psy bardzo lubią kiedy używamy wysokich dźwięków i mówiąc kolokwialnie robimy z siebie idiotę, czyli każdy jego sukces nagradzamy dosłownie piszcząc z zachwytu. Wielu ludzi zdaje sobie z tego sprawę, ale wstydzą się tak pracować z psem po za domem, ze względu na innych ludzi. Warto przełamać wstyd bo jeśli przyłożymy się do tego na samym początku to nawet kiedy sąsiedzi uznają nas za niegroźny typ wariata, to w przyszłości my zyskamy psa, który będzie odwoływalny i wstyd będziemy mogli zamienić w dumę.
3) Zabawa i budowanie więzi z właścicielem.
Zabawą dla psa nie jest rozgryzanie miśka w domowym zaciszu. Prawdziwa zabawa to aktywność, np. szarpanie się z psem zabawką oraz rzucanie i aportowanie piłeczki (rzadko).
Dzięki temu budujemy i umacniamy z naszym czworonogiem więź. Ponad to atrakcyjna zabawa może być świetną alternatywą nagrody zamiast smaczków dla naszego psa 🙂
4) Socjalizacja
Obecnie panuje moda aby socjalizować psa, w każdej możliwej sytuacji mierząc go z najróżniejszymi bodźcami. Jednak często zapominamy, że socjalizacja to nie tylko spotkanie psa z danym bodźcem ale również pozytywne zakończenie spotkania z nim, przy jednoczesnym zapamiętaniu przez psa, że my jesteśmy w tym wszystkim najfajniesi.
Czyli np. kiedy chcemy po raz pierwszy przewieźć psa pociągiem pamiętajmy, że pies musi przyjemnie zapamiętać tę podróż, nie może być ona jedynie odhaczonym punktem w notesie nauki psa. Jednocześnie należy zwrócić uwagę by pies podróż przebył opanowany, nie na wysokich emocjach, zrelaksowany.
Jeżeli pies będzie podczas podróży zestresowany tudzież nadmiernie pobudzony, każda następna podróż będzie stresem dla niego lub dla nas. Nie będziemy wtedy mogli zaliczyć pierwszych spotkań z tym bodźcem do udanych.
To samo dotyczy kontaktów z innymi psami i dziś wiem, że moje wypady na wybiegi nie były do końca dobrym pomysłem, dlaczego? Molly zawsze była typem, który bardzo pobudzał się w relacjach z innymi psami, na wybieg chodziłam w przekonaniu, że nauczy się ona tam psiego „Savoir-vivre”. I może by tak było jednak aby pies mógł się uczyć od innego, ten drugi również musi być zrównoważony, niestety rzadko można było tam takiego spotkać. Ponadto coś, co wydawało mi się niewinną psią zabawą w istocie było czymś zupełnie innym, ale o tym i innych relacjach między psami napiszę kiedy indziej.
5) Odpoczywanie i opanowanie.
Jest to często pomijany aspekt wychowania psa, wiążący się również z socjalizacją.
Pies powinien potrafić się zdrzemnąć nawet gdy jest w ekscytującej podróży pociągiem, lub uspokoić się pod stołem kiedy właściciele zabrali go do restauracji.
W początkowej fazie do nauki można używać różnorakich kongów czy gryzaków. Istotne jest w tym procesie samo zachowanie właściciela. Oczekując od psa opanowania, sami bądźmy opanowani.
Podobnie jak w przypadku pozostałych elementów podstaw psiej edukacji musimy pamiętać o dostosowaniu środowiska, do możliwości psa.
Dopiero gdy Ty i Twój pies zdacie celująco te przedmioty dostaniecie promocję do drugiej klasy i będziecie mogli uczyć się wymyślnych sztuczek. Podstawą bowiem jest prawidłowa socjalizacja psa. Dopiero gdy będzie on prawidłowo wychowany można zająć się zabawą jaką są dla psiaka sztuczki.
Pamiętajcie też, że szczeniaki faktycznie należą do zdolnych uczniów, ale nieprawdą jest że „starego psa nie nauczy się nowych sztuczek”. To powiedzenie jest bardzo krzywdzące i całkowicie nieprawdziwe. Psy podobnie jak ludzie, im starsze tym wolniej się uczą, ale nawet dorosły pies może okazać się utalentowanym studentem. Na naukę nigdy nie jest za późno!
No Comments